czwartek, 17 października 2013

84. Gwałt niech się gwałtem odciska...

Nie, nie będzie o "Odzie do młodości". Muszę przyznać, że gdyby trafił mi się na maturze temat związany z analizą tego wiersza i opisywaniem tego, "co poeta miał na myśli", to dziś byłbym w zupełnie innym miejscu. Mam wrażenie, że Adasiowi po prostu absynt zaszkodził przy pisaniu tego utworu... Ale nie o tym.

Sporo się ostatnio pisało i mówiło o pedofilii i seksualnym wykorzystywaniu dzieci. Sam temat jak i postępowanie sprawców budzą naturalną moralną odrazę i nie ma chyba osób, które nie potępiłyby gwałtów na nieletnich.

Gwałty były zawsze przywilejem zdobywców. Ciężko było zapanować nad bandą wojowników, którzy walczyli głównie dla łupów, a kobiety wrogów wchodziły w skład tychże.



Czasy się zmieniały, ludzie się cywilizowali, ale obyczaje zdobywców już niekoniecznie.

Jedyną przeszkodą, dla której żołnierze Wehrmachtu raczej nie gwałcili kobiet w 1939 roku były dość ostre hitlerowskie przepisy o czystości rasowej (Rassenschande). W obawie przed odpowiedzialnością dopuszczali się ich nielicznie jedynie pijani zdobywcy w mundurach. Również Armia Sowiecka była w 1939 roku powstrzymywana przez oficerów przed takimi działaniami. W końcu wkraczali jako wyzwoliciele...

Sytuacja zmieniła się po ataku Niemiec na Związek Sowiecki. Dekret Hitlera z 13 maja 1941 roku o jurysdykcji na terenach objętych planem "Barbarossa" (Kriegsgerichtsbarkeitserlass), czynił żołnierzy hitlerowskich całkowicie bezkarnymi. A skoro byli bezkarni, to i bezkarność wykorzystywali w różnoraki sposób.

Od 1944 roku możemy już mówić o ogromnej fali gwałtów. Zaczęło się od wejścia Sowietów na teren Prus Wschodnich. Dość słynna stała się wieś Nemmersdorf, gdzie po raz pierwszy Rosjanie mogli sobie poużywać na ludności cywilnej znienawidzonego wroga. Później był Elbląg, Gdańsk i w końcu Berlin. Tu sobie pofolgowano na maksa. Różne źródła mówią o ponad 100 tysiącach zgwałconych kobiet w samym Berlinie na przełomie kwietnia i maja 1945 roku. Większość z nich była gwałcona wielokrotnie. Nie tylko Niemki padały ofiarą gwałtów  Armii Czerwonej w pochodzie na zachód. Na drugim miejscu plasują się Węgierki, a na trzecim Polki.

Kobiety były gwałcone na ulicach polskich i niemieckich miast jeszcze latem 1945 roku. Wiek nie grał roli. Czasem obok siebie gwałcone były babcia, matka i córka. Na mnie szokujące wrażenie zrobiła liczba z Niemiec (polskie dane są jedynie w pojedynczych relacjach, po kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt osób za każdym razem - nikt ze zrozumiałych względów nie pokusił się o kompleksowe oszacowanie gwałtów na Polkach, dokonywanych przez "wyzwolicieli"). Niemieckie kobiety, które nie zdecydowały się na aborcję i urodziły dzieci będące owocem gwałtu najczęściej zostawiały je w szpitalu. Dzieci będących "pamiątką" po sowieckich żołnierzach było w Niemczech 209.000 (słownie: dwieście dziewięć tysięcy). Danych z Polski nie ma, bo przyznanie się przez kobietę do czegoś takiego było zbyt niebezpieczne.

Piszę o tym wszystkim z powodu rzeźby zatytułowanej "Komm Frau", którą student gdańskiej ASP postawił w nocy z soboty na niedzielę przy pomniku-czołgu upamiętniającym żołnierzy sowieckich przy głównej ulicy Gdańska. Ulica co prawda główna, ale okolice czołgu raczej pustawe, bo mało kto przechodzi tamtędy nocą. Niemniej po zgłoszeniu na policję rzeźba przedstawiająca czerwonoarmistę gwałcącego ciężarną kobietę, trzymając ją za włosy i przykładając do głowy pistolet została zabrana.

zdjęcie z galerii autora pobrane z trojmiasto.pl


Piszę to dopiero dzisiaj, gdyż do dziś prokuratura miała zdecydować, czy postawić studentowi zarzuty. Odpadł jednak zarzut zajęcia pasa drogowego (dobrze chłopak wykombinował, gdzie ją postawić) oraz zarzut promowania faszyzmu i innych totalitaryzmów. Policja zastanawia się teraz, czy nie ukarać go za nieobyczajny wybryk i samowolne rozporządzanie czyjąś własnością, bo choć autor wykonał ją za własne pieniądze, to jednak w ramach pracy dyplomowej, więc teoretycznie rzeźba jest własnością uczelni.

Dobrze, że pojawił się taki temat i sprowokował ludzi o mówienia o historii (również o historii mojego miasta). Nawet wtedy, kiedy historia jest niełatwa, nie można zamiatać jej pod dywan. Nie mnie oceniać wartość artystyczną rzeźby, bo moim osobistym zdaniem ładne i takie, które mogę uznać za sztukę rzeczy przestano tworzyć na początku XX wieku.

Nie skomentuję również wypowiedzi Ambasadora  Rosji w Polsce Aleksandra Aleksiejewa:

"Jestem głęboko oburzony wybrykiem studenta gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, który poprzez swoją pseudo sztukę znieważył pamięć ponad 600 tys. żołnierzy radzieckich, poległych w walce o wolność i niepodległość Polski. Uważamy instalację pomnika za przejaw chuligaństwa o charakterze otwarcie bluźnierczym. Wulgarna rzeźba na jednej z głównych ulic miasta uraża uczucia nie tylko Rosjan, ale również wszystkich rozsądnych ludzi, pamiętających, komu oni zawdzięczają wyzwolenie spod okupacji nazistowskiej.

Niestety próby siania niezgody między naszymi narodami nie są nowe. Dość często spotykamy się z dążeniem do zniesławienia pamięci, do zbezczeszczenia pomników i grobów. Mamy nadzieję, że ten wypad zostanie oceniony przez władze w sposób adekwatny oraz spotka się z potępieniem ze strony społeczeństwa polskiego."



UWAGA!
Pisząc o niemieckich kobietach czy Nemmersdorf w ŻADNYM WYPADKU nie relatywizuję odpowiedzialności Niemiec za popełnione podczas wojny zbrodnie, nie zaciemniam historii i nie licytuję się na liczbę ofiar.

Dla rozjaśnienia umysłu cytat z Jonasza Kofty:
"Gwałt niech się gwałtem odciska – rzekła dupa do mrowiska"
Oby w przyszłości jedynie o takich gwałtach przyszło nam mówić.

20 komentarzy:

  1. W takich przypadkach kat jest niezastąpiony:)
    http://naszeblogi.pl/41644-600-000-rosyjskich-mordercow-gwalcicieli-zabojcowzlodziei

    Martwi mnie duża ilość Rusków przebywających w Gdańsku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, mnie z kolei cieszy to, że sporo Rosjan przyjeżdża nie tylko na zakupy do przygranicznych miejscowości, ale zaczynają się też pojawiać turyści zwiedzający moje miasto. Jeżeli miałbym wybierać, to wolę rosyjskie rodziny z dziećmi, niż angielskich singli, którzy po pijaku robią straszny chlew w Krakowie.

      Do zalinkowanej notki się nie odniosę - po prostu nie mój poziom. Ale jeśli takie coś poprawia komuś humor, to jego sprawa.

      Usuń
    2. Panie Штирлиц:), mnie zaś nie dziwi Pański spokój i dyplomatyczna powściągliwość w opisywaniu zdarzeń, wobec których byliśmy i jesteśmy bezsilni.
      Pkanalia ma rację, stosunek sąsiadów do nas jest jednoznaczny, a kat-bloger może z tego powodu co najwyżej wyć z rozpaczy. Tak na marginesie, kojarzę tego człowieka chyba z blogiem Ściosa.
      Być może Panu jest łatwiej zachować stoicki spokój, nie doświadczył ani Pan, ani nikt z najbliższego otoczenia, okrucieństwa ze strony sowietów i tragicznej w swej wymowie obojętności ze strony polskich organów ścigania, czy to w czasach minionych , czy obecnie, a Pan z racji swego kryptonimu zdaje sobie z tego sprawę lepiej niż ja, że to ma niestety miejsce. Polityką nigdy się nie interesowałem, nie pisałem o polityce, była to dla mnie zupełnie obca sfera życia, do czasu kiedy jakiś anonimowy misiu przysłał mi ostrzeżenie, żebym nie pisał w internecie o polityce, bo mogę nabić sobie guza.
      Tak to wygląda, Panie Штирлиц :)
      Życzę dobrego samopoczucia i jak najmniej misiów w otoczeniu.

      Na zakończenie jedna kwestia formalna. Gdańsk jest moim miastem! :)

      Usuń
    3. Przyznaję, że z racji wieku nie mogłem doznać okrucieństwa ze strony sowietów. Po prostu nie załapałem się na tamte straszne czasy. Co do rodziny czy otoczenia, to tu już sprawa wygląda inaczej. Skąd przekonanie, że nikt nie doświadczył?

      Jeżeli nie komentuję czegoś, co przedstawiam, to nie dlatego że nie potrafię. Liczę natomiast, że każdy z czytających potrafi sobie sam wyrobić opinię na dany temat. W końcu nie jesteśmy jeszcze społeczeństwem bezmózgów (choć patrząc na młode pokolenia zaczynam w to wątpić), które nie potrafi czytać ze zrozumieniem i samemu wyciągać wnioski.

      Może kogoś dziwić mój brak chamstwa i rzucania inwektywami, ale po prostu tak zostałem wychowany, a osobiście sądzę, że plucie jadem przynosi jedynie ulgę małej grupie sfrustrowanych i bezsilnych w swej niemocy ludzi. Niemoc zaś nie wynika z tego, że tłamszą ich jacyś obcy agenci, których widzą wszędzie dokoła siebie ale fakt, że większość społeczeństwa nie traktuje ich fobii poważnie.

      W kwestii formalnej: urodziłem się w Gdańsku i mam tu na własność kawałek ziemi. :-)

      Usuń
  2. Notatka z obserwacjami? Psychologicznymi? Znając mnie nie jedną taką popełnię ;) A Gdańsk, myślę nawet o pracy i mieszkaniu w tym mieście ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto przypominać o zbydlęceniu sowieckich żołnierzy. Jednak nie przemawia do mnie taka forma protestu. I nie chodzi bynajmniej o "urażone uczucia Rosjan".

    (Przepraszam, czasem używam wyjątkowo ordynarnego słownictwa.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu akurat słownictwo nie było ni na jotę ordynarne. Może "uda" Ci się innym razem. ;-)))

      Całe to wydarzenie traktuję w kategorii pewnego performance. Pokazanie czegoś i zwrócenie na coś uwagi. Szkoda, że rzeźba nie postała choć do rana, bo zdjęcia robione po ciemku są, jakie są, ale raczej nie najlepsze.

      Mógłby być problem z tłumaczeniem "co to?" małym dzieciom, gdyby postała dłużej, ale autorowi chyba nie chodziło o zainstalowanie jej na stałe. Czasem przemilczenie jakiejś sprawy daje lepsze rezultaty niż święte oburzenie. Gdyby nie takowe właśnie święte oburzenie nigdy nie dowiedziałbym się o pani Nieznalskiej czy Nergalu (pomijam to, że formy które tworzą zupełnie mi nie odpowiadają i nie trafiają w żadną cząstkę mojej artystycznej - bądź co bądź - duszy) :-)

      Usuń
  4. jeszcze raz, bo mi się coś niegramotnie napisało /nie dziwota, bo jest noc, a w nocy się śpi, a nie mądrzy na cudzych blogach :D/...
    troska ambasadora o zgorszone wulgarnością ofiary chuligaństwa w innym kraju jest zaiste wzruszająca...
    kojarzy mi się to z moją rozmową kilka lat temu z emerytowanym oficerem Armii Czerwonej, weteranem z Afganistanu, krytykującym politykę wewnętrzną polskiego rządu... co prawda odrobinę go może usprawiedliwiał fakt, że od kilku lat mieszkał w Polsce, więc siłą rzeczy ta polityka go trochę dotyczyła, ale wymiotła mnie konkluzja finałowa:
    "bo oni /ten rząd - przyp. pk/ niszczą ten kraj, za który tylu naszych chłopców życie oddało"... nic nie mam do Rosjan jako takich, bo na ludzi zwykłem patrzeć i oceniać ich indywidualnie, znałem zresztą wśród nich sporo kapitalnych osób... ale ten oficer wyraźnie należał do tej samej grupy co ambasador, która twierdzi, że ten kraj jest ich i otwarcie to komunikuje...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest problem! Oni myślą, że jesteśmy niewdzięcznymi sukinsynami.

      Usuń
    2. Miałem kiedyś znajomego Rosjanina (niestety już nie żyje), pracownika naukowego, wykładającego na uczelni - więc nieco zakręconego, ale niegłupiego. On to uświadomił mi, że kiedy przyjechał do Polski był bardzo zdziwiony, dlaczego choć ludzie odnoszą się do niego dobrze i nawet większość go lubi, to nie lubią Rosji jako państwa.

      Nie wspomnę o tym, że został wcześniej dokładnie zindoktrynowany na temat wyższości socjalizmu nad czymkolwiek innym i dość powoli odkrywał kłamstwa nawet w swoim nastawieniu i myśleniu. Był przekonany, że II wojna zaczęła się w czerwcu 1941 roku, wszystkie kraje z bloku tzw. demoludów są wdzięczne narodowi radzieckiemu za podarowaną wolność, każdy człowiek z zachodu to szpion lub co najmniej kontrrewolucjonista, własność prywatna jest czymś gorszym niż wspólna, kapitalizm polega na wyzysku ludzi i biciu murzynów (no, tu się w połowie nie pomylił) i inne takie...

      Uczyłem go jeździć samochodem, bo w Rosji nauczyli go tylko jeździć... czołgiem. Serio! Facet ze stopniem doktora habilitowanego robił w Polsce prawo jazdy.

      Trzeba ludzi edukować. Nawet wtedy, kiedy ludź jest ambasadorem. Podejrzewam, że sam może mieć inne zdanie niż to, co pisze, ale tylko dlatego, że na ambasadorów nie bierze się byle kogo. Zwykły Rosjanin ślepo wierzy w rosyjską prawdę, przedstawianą u nich niezmiennie od niemal 70 lat.

      Usuń
    3. zabawne było, gdy zapytałem rzeczonego oficera, kiedy przestał wierzyć w idee komunistyczne... odpowiedział, że za Gorbaczowa, bo z kraju zrobił burdel /w sensie: bałagan/ i zadekretował "suchyj zakon" /częściową prohibicję alkoholową/... odniosłem wrażenie, że mój rozmówca nie do końca zrozumiał pytanie, zaś co do "suchego zakonu", to pomyślałem sobie, że "zupa się wylała" :D...

      Usuń
    4. Znaczy się w pewnym sensie bardzo "konserwatywny" był ten oficer. U nich często było takie widzenie świata: nawet jak jest zamordyzm, to przynajmniej jest porządek.

      Usuń
  5. Miałam świadomość, że gwałty miały miejsce, nie miałam świadomości, że aż na taką skalę.
    (widziałam min. film pt. "Róża").
    Rzeźba robi wrażenie i porządnie daje do myślenia. Wywołuje smutek, ból, bezradność, złość, może nawet chęć zemsty. Porusza w każdym calu moją egzystencję, moje emocje... Ta rzeźba KRZYCZY... Myślę, że to dobrze. I dobrze, że pojawiła się choćby na chwilę w tym konkretnym miejscu. Dobrze, bo - jak wspomniałeś - odkrywa historię świadomie ukrytą. Jeśli ktokolwiek dzięki temu 'wyczynowi' gdańskiego studenta choćby na chwilę zatrzymał się nad ówczesną historią, to warto było...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę zupełnie tak samo. Młody artysta zrobił kawał dobrej roboty i to nie tylko w odniesieniu do przeszłości ale i dla przyszłości.
      jak to śpiewano w piosence???
      Jak szkło pod powieką
      kaleczy żrenicę czystą,
      Wojna nigdy nie jest daleko.
      Wojna jest całkiem blisko...
      Trzeba myśleć o wojnie, a właściwie o tym jak ją utrzymać z dala od swoich granic

      Usuń
    2. Si vis pacem para bellum (dosł. "Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny") − przysłowie łacińskie

      Usuń
    3. @eNNka

      Mam dokładnie takie same odczucia. Nie jestem zwolennikiem "artystycznego szokowania" za wszelką cenę w celu autopromocji autora. Nie podobała mi się sprawa z Nieznalską czy Nergalem, bo ich "sztuka" nic kompletnie nie wniosła do ludzkiej świadomości.

      Tu jednak, jak można zauważyć, wszystko kręci się dokoła tematu, który rzeźba porusza, nieco mniej mówi się o samej konstrukcji czy koncepcji pracy, o tym, czy nie jest zbyt niemoralna, a o samym autorze prawie nic. I to jest chyba najciekawsze w tej sprawie - ja też wolałem odnieść się do zagadnienia i nazwiska (mimo że znam) nie podałem. :-)

      Usuń
    4. @ Tatul

      Powoli, stopniowo, ale w coraz bardziej widoczny sposób, w tych bardziej "cywilizowanych" krajach usiłuje się wprowadzać pacyfizm. Nie podoba mi się, że wojna w oczach młodego pokolenia wygląda jak Kloss z pastą do zębów, lub Szarik, który podwędził Niemcom kiełbasę.

      Powolutku odbiera się społeczeństwom prawo do obrony. Od lat nie ma czegoś takiego jak prawo do posiadania broni. To, że zlikwidowano powszechną służbę wojskową, to akurat dobrze, ale dlaczego likwiduje się najtańszą formę podstawowego przeszkolenia wojskowego jaką było PO w szkole? Sam na zajęciach rzucałem jeszcze granatem, biegałem w masce i strzelałem z KBKS-ów.
      Umiejętność użycia bandaża czy chusty też się czasem przydaje.

      Gdyby dziś było realne zagrożenie, to nawet gdyby dać wszystkim choć po karabinie, to i tak nikt nie będzie w stanie z niego strzelać, ani go odbezpieczyć czy przeładować. Kilkaset tysięcy sztuk broni w rękach ludzi, którzy potrafią się nią posługiwać jest lepszym straszakiem dla potencjalnego agresora niż pięć super-hiper samolotów.

      Usuń
  6. bardzo wymowna jest ta rzezba, szacun studentowi! o zbydlencenie Rosjan znam z opowiesci babci i dziadka. Sporo od ruskich wycierpieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo ludzi wycierpiało podczas wojny i straciło w jej czasie swoich bliskich. Przez długi czas nie można było nawet wspomnieć o takich działaniach "wyzwolicieli". Dziś na szczęście zło można nazwać złem, bez obaw o konsekwencje.

      Usuń