piątek, 29 czerwca 2012

16.03.2011 Dzień pierwszy

W związku z porządkami wpis przeniesiony na http://poszlem.blogspot.com/

czwartek, 28 czerwca 2012

26. Temporary come back

Kurczę! Nie było mnie tu prawie rok! I za czas jakiś pewnie znowu nie będzie. W miarę wolnego czasu (którego nigdy za wiele) obserwuję podczytując niektóre blogi pewną prawidłowość. Ludzie dzielą się na tych, dla których blog jest jakąś częścią poukładanego życia jak i tych, którzy z doskoku chcą się podzielić jakimiś tam przemyśleniami czy doświadczeniami. Tych drugich jest znacznie mniej - może dlatego, że dużo łatwiej jest przelać swoje frustracje w komentarzach pod dowolnym artykułem na jednym z informacyjnych czy gazetowych portali niż napisać składnie kilka zdań.

Tych, którzy piszą, chcąc zainteresować czytelników jest niewielu. Przez ostatni okres - nieco ograniczony czasem - bardziej "wysysałem" z internetu potrzebne lub przydatne mi informacje, niźli sam ich dostarczałem. Ale nadszedł czas zapłaty. (górnolotnie zabrzmiało!) :-)

16.07.2012 wylatuję na kolejną "wycieczkę". Będąc o rok starszym i dużo bardziej doświadczonym dołożę wszelkich starań, aby tym razem nie planować za dużo.

Może ktoś mi zarzucić, że jak to? Skoro znam datę wylotu i mam zakupiony bilet, to musiałem coś planować! Owszem, ale to nie do końca tak.

Mecz Polski z Andorą. Ostatnie spotkanie naszych piłkarzy przed Euro 2012. Siedzimy z kumplami i narzekamy, że żadnym sukcesem nie można nazwać wygranej z reprezentacją tego niewielkiego kraju. No, chyba żeby wynik był dwucyfrowy. Bo skoro z nieco ponad 80 tysięcy ludności są w stanie wystawić sensowną (choć nie wybitną) jedenastkę? Że o rezerwowych nie wspomnę (to nawiązanie do "Samych swoich")... Wtedy wpadam na pomysł: jadę do Andory! Od pomysłu do rezerwacji biletu do Barcelony (vivat tanie linie lotnicze!) upłynęła raptem godzina. Data musiała być po pierwszym lipca, a że z Gdańska WizzAir lata dwa razy w tygodniu i najtańszy lot był akurat szesnastego to i tak wyszło. Ciekawostką jest to, że w podróż do Rzymu wyruszałem też szesnastego, choć nie przywiązuję do takiego zbiegu okoliczności jakiejkolwiek wagi. Może ktoś złamał rękę w czwartek i dostał porządny łomot w jakimś barze też w czwartek? ;-)

Dziś od rana szukam jakichś informacji (relacji, cen, wartych zwiedzenia lub przynajmniej zobaczenia atrakcji) i jako istota "informatyczna" jakoś sobie radzę.

Znalazłem na ten przykład bardzo ciekawą relację, z której częściowo pewnie skorzystam. Tyle tylko, że relacja jest w toku, a fragmenty, które mnie interesują jeszcze są w koncepcji (mam nadzieję że podpieranej notatkami) relacjonującego.

I dochodzimy do sedna. Zabierałem się jak pies do jeża do spisywania mojej zapisanej w dwóch zeszytach relacji z pieszej wycieczki do Rzymu. Przyznaję, że powody były dwa - brak czasu i czyste lenistwo. Z oczywistym wskazaniem na to drugie.

Może jednak komuś przydadzą się informacje o cenach, miejscach dobrych na nocleg, czy też inne wskazówki o całości podróży i spotykanych ludziach, ich reakcji na obcych bądź co bądź ludzi, czy też ich punkcie widzenia na różne sprawy.

A więc postanowione! Przez najbliższe dwa tygodnie, bo tyle czasu nieskrępowanego dostępu do sieci mi zostało, przepiszę na blog moje notatki. Może komuś do czegoś się przyda...

Wrzucę też zdjęcia, nie mam na razie jednak pomysłu, jak ponad 500 fotografii w sieci umieścić - trzeba będzie przeskalować.

Pierwszy dzień lub dwa już dziś wieczorem.

Zgubiło mi akapity, ale edycja później