sobota, 17 lipca 2010

003. Jeden plus diety dla faceta



Współczuję facetom, którzy z powodów medycznych są na diecie. Cóż, czasem zdarza się, że ktoś zmuszony jest do chirurgicznej modernizacji wnętrzności i do czasu ustalenia się nowej formy w której działa organizm (czyt. zagojenie się ran) zmuszony jest do ograniczania ilości i jakości wchłanianego pożywienia.

Spotykając się z różnymi ludźmi na tzw. imprezach, których nieodłączną częścią jest posiłek - czy to w formie kanapeczek, czy grilla, czy też kolacji - nierzadko słyszę zdanie "jestem na diecie". W zdecydowanej większości (w tym przypadku 90%) dietę stosują kobiety, nie mające do tego wskazań medycznych, a i z mojego punktu widzenia nawet estetycznych.

Rozumiem kogoś, kto chcąc utrzymać obecną formę i wagę zachowuje umiar w jedzeniu, ale teksty w stylu "oj zjadła bym ja sobie kawałeczek karkóweczki, ale dieta mi nie pozwala" rzucają mnie niemal na kolana. Czyli co? Chcąc zachować sylwetkę nie można sobie pozwolić na kawałek mięska, wielkości pudełka od zapałek (choć nieco cieńszego) ? Jak długo? Do końca życia? Czy dopóki dieta się nie znudzi?

Ale o diecie dla facetów.

Koleżanka małżonka podsunęła mi swojego czasu broszurkę dołączaną do gazety, pod mobilizującym tytułem: "Załatw to po męsku - czyli dieta dla faceta". Przejrzałem - owszem - a nawet przeczytałem w czasie moich "tytoniowych" posiedzeń w kibelku.

W broszurce są różnorakie tabelki i przepisy na zdrowe odżywianie. Już tabelka prawidłowej wagi w porównaniu do wzrostu pokazała, że mam ponad sześć kilogramów niedowagi i chyba powinienem się raczej podtuczyć, aniżeli odchudzić. Ale mniejsza o to - zmniejszenie nieco rozmiarów mięśnia piwnego z pewnością by się przydało. Wyczytałem, że przy moim wieku i wadze i średniej aktywności fizycznej potrzebuję przyjmować dziennie 3000 kcal. Jak rozumiem przy takiej dawce ani się nie chudnie ani nie tyje.

Proponowana dieta z przepisami na cały tydzień ma wyliczoną wartość odżywczą na ok. 1600 kcal. Wyliczono, to wyliczono - ja przeczytałem propozycje posiłków i uznałem, że książeczka powinna się nazywać "Jak umrzeć z głodu w ciągu tygodnia i jeszcze zapłacić za to majątek".

Przykładowy jadłospis na jeden dzień:

śniadanie - 6 łyżek musli z rodzynkami i orzechami, 1 szklanka mleka 2% tłuszczu,

II śniadanie - koktajl truskawkowy (200g truskawek, 2 łyżeczki (10g) miodu i szklanka maślanki naturalnej)

obiad - makaron razowy z indykiem i warzywami, czyli 120g mięsa mielonego z piersi indyka, 80g makaronu razowego, 2 średnie pomidory(260g), 3 łyżki kukurydzy konserwowej, 1 łyżka (13g) oleju roślinnego + przyprawy

kolacja - kanapka z szynką (dwie kromki żytnie razowe bez smarowidła), brokuły gotowane na parze (200g) z prażonymi pestkami dyni (1 łyżka - 12g).

Wszystkie dania obiadowe składają się z piersi kurczaka lub indyka a raz w tygodniu z łososia na parze. W sobotę można zaszaleć, bo na śniadanie zamiast niejadalnych rzeczy proponują jajko na miękko (jedno, ale za to całe) - widziałem kiedyś przepis, do którego potrzebne było pół jajka na twardo i zachodziłem w głowę, czy ktoś kiedyś nie wymyśli pół jajka na miękko, ale jeszcze nie tym razem. :-)

Jeżeli ktoś uważa, że po takim jedzeniu facet w pracy myśli o pracy, a w łóżku o seksie to się niestety myli. Szukanie miksera podczas przerwy śniadaniowej w robocie też jest chyba pomyłką (wszystko ma być miksowane tuż przez spożyciem). A stosując taką dietę można schudnąć nawet do 1 kg tygodniowo. Nic to, że po dwóch tygodniach dieta taka kończy się zejściem - trumna będzie o półtora kilograma lżejsza.

Na samym końcu przedstawiona jest tabelka przedstawiająca kaloryczną wartość rzeczy nadających się do jedzenia, takich jak golonka, boczek, śledzie w oleju, schabowy, spaghetti i innych, których wszyscy chcący żyć długo i szczęśliwie powinni unikać (nie wchodzę w to) i czynności takie jak bieganie, pływanie czy seks, podane w minutach, czyli ile minut należy wykonywać daną czynność dla spalenia podanej porcji.

Zaproponowałem koleżance małżonce, że mogę się nawet poddać tej drakońskiej diecie, jeśli pomoże mi spalać kalorie. Oczywiście nie chodziło mi o chodzenie, bieganie czy boks (również jest umieszczony jako aktywność fizyczna) a o seks.

Niestety, po przejrzeniu i konotacji, że aby spalić bułkę kajzerkę (50g) należy uprawiać seks przez 80 minut, rzuciła hasło: "A idź ty do diabła z taką dietą!".

Po golonce (540g) należałoby uprawiać seks przez 875 minut (14 godzin i 35 minut) a po pizzy z boczkiem (900g) przez 1630 minut (27 godzin i 10 minut). To by się z pewnością skończyło rozwodem. ;-)))
Tylko kobiety w takim wieku nie stosują diety i jedzą grzecznie wszystko, co im stryjek przyrządzi...

15 komentarzy:

  1. Witaj Mironq! Podoba mi sie Twoj nowy blog i jego lzejszego kalibru tematyka. Zycze sukcesu tak duzego jak z pierwszym.
    Tak, pogon za idealna sylwetka moze byc meczaca, a nawet graniczyc z obledem. Niestety, z tego co widze wokol siebie, duzy procent osobnikow, i to obu plci, potrzebuje tego. Spalanie kalorii seksem wyglada na samobojstwo (i morderstwo partnera). Mam nadzieje ze ten kto to zasugerowal potraktowal ta rade z przymrozeniem oka bo stosowanie jej jest przeciez niemozliwe chocby z braku czasu na taka terapie. Ale chetni do wyprobowania jej ze wskazan dietetykow pewnie sie znajda. Zycze im przetrwania! A Tobie milego weekendu.
    Serpentyna

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, te wszystkie poradniki o dietach są do d.., ale i do tego się nie nadają.Jeżeli już ktoś wymaga diety to musi ją mieć dobraną indywidualnie do swego stanu zdrowia ocenionego nie na podstawie własnego "widzimisię", ale badań przeprowadzonych w poradni zaburzeń metabolizmu. A generalnie, przepis na nie tycie (gdy się jest naprawdę zdrowym) to jeść połowę tego, na co się ma ochotę i częściej korzystać z własnych nóg.Większość z nas pochłania tyle jedzenia jakbyśmy pracowali 8 godzin dziennie w kamieniołomach przy obróbce ręcznej kamieni, a przecież większość siedzi 8 godzin za biurkiem.
    Naszym wrogiem jest wysoko przetworzona żywność, stąd te niejadalne wg Ciebie "czarne chlebki, razowe makarony, muesli", które nie przetwarzają się w naszym organizmie w tłuszcz.
    Z tą terapią to sporo prawdy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj ! Moim skromnym zdaniem w diecie najwazniejsza jest motywacja. I odrobina systematyczności. Najlepsza dietą w moim zyciu byla unitarka w szkole oficerskiej ( w 3 tygodnie 10 kilo), a później jeszcze dwukrotnie udawalo mi sie zrzucić zbedny balast. Niestety, za każdym razem kiedy kolejne "motywacje" odchodziły z innym w siną dal, dochodziłem do wniosku, ze najlepszym przyjacielem mężczyzny jest piwo. Teraz, cytując mojego siostrzeńca: "...wujek to ma 70% WYPORNOŚCI". Faktycznie, strach wychodzic na plażę. Ostatnio jacyś fanatycy z Greenpeace dorwali mnie na piasku i wrzucili do wody. Potem się taki jeden w TV chwalił, że uratowali morświna wyrzuconego na brzeg. A ja sie pytam: Czy ktoś widzial morświna w okularach ?

    Pozdrawiam

    atahualpa

    OdpowiedzUsuń
  4. Iii, tam! Jedz, co i ile chcesz. Po 80-tce samo się chudnie... 100 lat!

    OdpowiedzUsuń
  5. Śmiem twierdzić, że ostatnio wiedza o dietach plasuje się wśród naszych "sportów narodowych" tuż za wiedzą medyczną i polityczno-ekonomiczną a zatem powinniśmy być szczupli, zdrowi i bogaci oraz szczęśliwi. A tymczasem.... :-D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. eee..no więc powiem krótko:jem podobnie do tej diety i nie chudnę.
    chyba musiałabym tylko wodę i sałatę jeść,jak nasz żółw....

    czyli.. kolejny sponsorowany artykuł picnawodęfotomontaź!

    w takim razie panowie jedzcie i seksijcie,byle często:)))))



    to ja sobie zrobię jakieś płateczki....

    OdpowiedzUsuń
  7. No i udalo mi sie Ciebie namierzyc, bosze jaka ja czasem nierozgarnieta bywam:) Ale nic to, jestem i juz sie nawet wygodnie rozsiadlam.
    Diety, diety ja sie obawiam czy to nie bedzie taka sama prawidlowosc jak w Stanach. Od czasu kiedy zaczeli gadac i pisac o dietach Amerykanie potroili mase swoich cial. Bo to znaczy, ze na rynek zaczyna sie wprowadzac masowo tuczace jedzenie, a propaganda jest jak najbardziej zdrowa i dietowa. W ten sposob miesza sie ludkom we lbach, ze to tylko od nich zalezy, ze tyja, a na dobra sprawe ludzie tyja, bo wszystko co nadaje sie do konsumpcji jest napchane badziewiem. No ewentualnie zamiast robic zakupy w markiecie, to czlowiek moze wpieprzac gazete reklamowa danego marketu, ta narazie jeszcze nie tuczy:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Serpentyno! Mnie to spalanie kalorii seksem się podobało, mojej ślubnej - już nie. Najbardziej podobała mi się jej reakcja na wyliczenia nie dające (przy realizacji) czasu na sen. :-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Anabell! Ten poradnik nadawał się do d... bo był (jest) wydrukowany na zwykłym gazetowym papierze. Może trochę zachodu byłoby ze zmywaniem z tylnych części ciała farby drukarskiej, ale jak to mówią: z braku laku...

    To zachwalane wszędzie "zdrowe żarcie" wcale nie jest takie zdrowe jak się wydaje, a ci, którzy liczą kalorie zapominają, że żołądek potrzebuje też "wypełniacza", żeby się cyklicznie rozszerzać i kurczyć. Na tabletkach z samymi kaloriami długo się nie pociągnie. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Atahualpo! Przyznaję, że stres połączony z wysiłkiem fizycznym daje najlepsze efekty w dopasowaniu odpowiedniej wagi. Czasem obserwuję ludzi (tu: z rodzinki), którzy codziennie pedałują na rowerku stacjonarnym 5 km, a w niedzielę podjeżdżają 300 m do kościoła. Hasła: jadę do sklepu samochodem, bo muszę kupić wodę mineralną (jedną) i domestos (pewnie te też jeden - po co komu więcej?) i nie będę tego nosić wywołują u mnie radosny odruch na twarzy.

    Przyznaję rację - piwo najlepszym przyjacielem człowieka. Morświn w okularach? Hmmm... To ciekawe! Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Zgago! Moja własna, prywatna, osobista babcia zawsze mawia: "zanim gruby schudnie, to chudy zdechnie". Coś w tym jest i tego się trzymam. :-) Po osiemdziesiątce się chudnie, powiadasz? To mam jeszcze trochę czasu. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Srebrzysta! Niby tak! Jak tylko coś staje się modne, to zaraz mamy całe wianuszki "znawców", "ekspertów" i "konsultantów". Jedynie efektów tego "znawstwa" jakoś nigdy nie widać... Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Mijko! Bardzo lubię oglądać kulinarne programy w telewizji, choć przyznać muszę, że nie wszystkie. Wolę takie z Makłowiczem, który daje cebulę, czosnek i boczek od tych, gdzie komponują piękne dania z liścia sałaty, plastra pomidora i dwóch rodzynek. Do tego sos, służący jedynie do zabrudzenia talerza. Ładnie to wygląda, ale czy to jest jedzenie? Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Stardust! To wszystko niestety prawda. W sklepie byłem świadkiem takiej rozmowy: "Która szynka lepsza i bardziej naturalna?" "Wszystkie takie same - różnią się jedynie nazwą, ceną i rodzajem użytych wypełniaczy". Inną sprawą jest to, że kobiety coraz mniej gotują, idąc na łatwiznę i kupując coś "do odgrzania". Jeśli już coś przyrządzają, to nie stoją pół dnia nad garami, tylko upitolą coś w pół godziny - najczęściej z futrowanych antybiotykami kurczaków czy indyków. Z tą gazetą to prawda. Ludzki organizm celulozy nie trawi - przemiele i wydali. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Makłowicza uwielbiam!
    bo on gotuje a nie picuje,no i się nie wdzięczy:)
    jest taki nasz,o!

    OdpowiedzUsuń